II MIEJSCE
Magda Knap, lat 16
Historia narodu żydowskiego w
Wielkich Oczach widziana oczami Polaków
Wielkie Oczy były kiedyś miejscem, w którym ludzie niezależnie od pochodzenia czy wiary żyli jak bracia. Można było tu zobaczyć dzieci Żydów, Polaków i Ukraińców bawiących się razem na jednym podwórku. W latach międzywojennych w Wielkich Oczach było 297 Ukraińców, 768 Polaków i 487 Żydów. Stosunki między nimi układały się pomyślnie, nie było żadnych konfliktów, wręcz przeciwnie - ludzie często sobie pomagali.
Żydzi w Wielkich Oczach trudnili się głównie handlem, tak np. pan Weiss prowadził sklep z materiałami, rodzina Gieclów, najbogatsza w wiosce, handlowała końmi i mięsem, mieszkali na skrzyżowaniu obok starej szkoły. Obydwa te budynki niedawno spłonęły. W miejscu teraźniejszej piekarni znajdował się sklep z tytoniem. W domu państwa Cichych znajdowała się kiedyś żydowska piekarnia. Zarówno Polacy jak i Żydzi uwielbiali chleb oraz bułeczki tam wypiekane. Bułkami tymi handlowano pod szkołą. Na rynku, tam gdzie dziś stoi "Bar Niebieskiego" swoją działalność prowadził krawiec Izrael August, nazywany Srul. Prowadzono handel domowy, chodzono od domu do domu, sprzedając igły i pieprz. Na ulicy Łukawieckiej żyli biedni Żydzi Budulce, jako nieliczni uprawiali oni pole na Łysej Górze. W czasie wojny wyjechali oni do Kanady.
W 1925 r. utworzono 7-klasową szkołę podstawową, uczęszczało do niej około 200 dzieci polskich, żydowskich i ukraińskich. Obowiązkowe 5 klas kończył każdy, za pozostałe 2 trzeba było płacić, dlatego też uczęszczali do nich Żydzi i niewielka grupka Polaków. Pan, z którym rozmawiałam, ukończył całą szkołę podstawową. Wspominał, że chodził do klasy z panem Majusem i Frenkielem oraz synem rabina. Twierdzi, że zawsze dobrze traktowali się nawzajem, nie było żadnych sprzeczek. Pamięta jedną tylko historię z dzieciństwa: "Kiedyś, gdy bawiłem się z kolegami w śniegu, rzuciłem niechcący śniegową kulką w oko żydowskiego kolegi, za parę dni dostałem od jego rodziców kilka klapsów".
Stosunki pomiędzy Żydami a Polakami układały się dobrze. Dopiero przed wybuchem II wojny światowej znalazło się paru, którzy zaczęli pisać na płotach hasła typu: "Bij Żyda. Kto Żyda bije ten długo żyje", itp. Zdarzało się też wybijanie szyb w żydowskich domach. Jednak gdy Niemcy wkroczyli na teren Wielkich Oczu rozpoczęło się prawdziwe prześladowanie społeczności żydowskiej. Połowa Żydów uciekła na wschód przed wtargnięciem Niemców. Ci, którzy zostali, albo uciekli do lasu albo wywieziono ich do gett w Jaworowie i we Lwowie.
Pewna pani wspomina śmierć dwóch młodych Żydówek w wieku około 17 lat. "Obydwie były bardzo ładne, takie czarne. Pewnego dnia przyszli Niemcy, wzięli je i zaprowadzili na cmentarz, tam był wykopany dół, kazali im tam wskoczyć, potem zakopali je żywcem bez litości". Żydów prześladowano i upokarzano na różne sposoby. Na rynku stał słup, do niego przywiązywano Żydów, których dzieci uciekły na wschód; tam bito ich i katowano. Oprawcami byli głównie Ukraińcy. W ten sposób zabito krawca Srula.
Choć wydawało się, że wszyscy odwrócili się od Żydów, niektórzy Polacy w czasie okupacji ukrywali ich przed Niemcami w stodołach i komórkach. Mój pradziadek, Michał Hawrylak, był Ukraińcem. Udzielił schronienia dwóm młodym Żydówkom, krył je w komórce w tajemnicy przed rodziną, bojąc się, by nikt ich nie wydał. Po tym, jak Niemcy opuścili Wielkie Oczy obie dziewczyny wyjechały stąd wraz z innymi. Państwo Pałczakowie ukrywali na Horyszniach dwóch młodych chłopców. Niestety, po tym jak opuścili komórkę zostali złapani i rozstrzelani. Prawdopodobnie też pan Naworol, bez wiedzy żony, ukrył kilku zbiegłych Żydów.
Po wojnie wszyscy Żydzi, którzy przeżyli, opuścili Wielkie Oczy.
Teraz Wielkie Oczy to tylko ślad po wielkiej krzywdzie zadanej temu narodowi. Zaledwie cmentarz i bóżnica zostały po dawnej bogatej żydowskiej kulturze, którą tak okrutnie potraktowano.
PS. To, co naprawdę działo się tu w czasie wojny, nie dowiemy się nigdy. Ludzie, z którymi rozmawiałam wiedzą o wiele więcej, ale to, co działo się tu w czerwcu 1941 roku nie zdradzą nigdy.